Martynka Martynka
3936
BLOG

125 ALARMÓW, 1 INCYDENT, CZYLI O MAGII LICZB

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 137

Wczoraj doktor Lasek w jednym z programów telewizyjnych w znany już od 10 kwietnia 2010 r. sposób zaatakował nie tylko nieżyjących już pilotów Tu 154 M, ale także uderzył w sposób wyjątkowo perfidny we wszystkich pilotów służących niegdyś w 36 splt, zarzucając im skrajną niekompetencję oraz narażanie życia swoich pasażerów. Szef rządowego zespołu stwierdził,  że tragedia smoleńska była zaledwie skutkiem całego łańcucha karygodnych działań załóg nieistniejącego już pułku, które według zapisów czarnej skrzynki, miały w aż 125 przypadkach lądować z przekroczeniem wszelkich norm i zasad, a świadczyć mają o tym zignorowane alarmy TAWS.

 

Zgodnie z logiką pana Laska należy uznać, że polscy piloci stanowili zbieraninę rozedrganych emocjonalnie, niedouczonych chłopaków, przypadkiem zgarniętych z okolicznych pól i posadzonych przez równie niezrównoważonych dowódców za sterami samolotów. Każdy z tych niedouczonych pilotów latał, jak chciał, celowo  z premedytacją ignorując wszystkie zasady bezpieczeństwa, i śmiejąc się śmierci w twarz.  Czy należy więc uznać, że w czasie, kiedy polscy kamikaze igrali z życiem pasażerów, do szefa Inspektoratu Bezpieczeństwa MON pana pułkownika Mirosława Grochowskiego, późniejszego członka komisji Millera i współautora okrytego złą sławą raportu, nie docierały żadne sygnały  o skandalicznych praktykach w pułku?  Nie mieści się bowiem w głowie, że mając wiedzę aż o 125 przypadkach złamania procedur można było to zlekceważyć, nie zawiadamiając ministra ON, czy nawet prokuratury.  

Warto w tym miejscu zapytać, co na to służby lotniskowe państw, do których latali polscy piloci, rzekomo dokonując na ich terytoriach permanentnego łamania zasad, stwarzając zagrożenie nie tylko dla swoich pasażerów, ale też dla ruchu powietrznego?  Przecież takie sytuacje, skoro się nagminnie zdarzały, musiały być każdorazowo odnotowane i zakwalifikowane, jako incydenty lotnicze. Sposób postępowania w takich wypadkach jest bardzo prosty: służby państwa, na terenie którego piloci spowodowali incydent lotniczy, natychmiast alarmują Urząd Lotnictwa Cywilnego w Polsce, który ten fakt odnotowuje i wszczyna procedurę, mającą na celu ukaranie pilotów i zapobieżenie w przyszłości takim przypadkom.

Pojawia się pytanie: ile z owych 125 przypadków złamania procedur znalazło odzwierciedlenie w dokumentach zgromadzonych w ULC? I tu czeka na nas niemały szok.

Okazuje się, że ULC między 2008 a 2010 rokiem odnotował, uwaga, zaledwie jeden(!) przypadek niezachowania procedur przez pilotów z 36 splt, a rzecz dotyczyła lotu treningowego z 2009 r. bez pasażerów i, co ważne, cały incydent miał miejsce nie przy procedurze lądowania, ale startu (zbyt mała prędkość).

Gdzie zatem pozostałe 124 przypadki?

Panowie z zespołu Laska stawiając znak równości między każdym sygnałem TAWS a błędem pilotów, sami sobie  wystawili świadectwo kompletnych ignorantów w tej dziedzinie. Według opinii doświadczonych pilotów, system TAWS reaguje w bardzo różnych sytuacjach, nie mających nic wspólnego z błędami pilotażu. Zdarza się, że w czasie lotu samolot wpada w turbulencje, wówczas piloci słyszą TAWS WINDSHEAR („uskok wiatru”). Podobna sytuacja występuje w momencie odejścia na drugi krąg na lotnisku wyposażony w system ILS. Wtedy TAWS Informuje załogę, ze jest poza ścieżką schodzenia, ale zignorowanie tego sygnału nie jest błędem załogi, tylko świadomą realizacją podjętej decyzji o odejściu.

Panowie z zespołu Laska po raz kolejny uderzyli w polskich pilotów, bo jak można przypuszczać, tylko taka metoda obrony im została: atak. Jednak jest to wyjątkowo podła metoda, bo uderza w zmarłych, w dodatku świetnie wyszkolonych pilotów. Robienie z nich po śmierci  nieuków, dyletantów lotniczych i nieodpowiedzialnych chłystków, jest poważnym uderzeniem w ich oficerski honor i w honor jednostki, w której służyli, a którą zgodnie z życzeniem Rosjan zlikwidowano.

Wygląda więc na to, że powołany przez rząd D. Tuska zespół za główny cel swojej działalności postawił sobie propagowanie „dieła” Anodiny i tez w nim zawartych. Polscy piloci są winni, polskie wojsko jest beznadziejnym, zdegenerowanym tworem, zbieraniną osobliwości niezdolnych nawet dobrze chronić swoich obywateli – taki przekaz ma się wbić do głów mieszkańców kraju nad Wisłą.

I nie jest w tym miejscu ważne, że argumenty, którymi posługują się „młotkowi”, stanowią odpowiednio zmanipulowane i spreparowane fakty,  mające świadczyć na  niekorzyść polskich pilotów. Liczy się efekt propagandowy: 125 razy szarżowali, ale za 126 razem już nie mieli szczęścia.           

 

                                                                            * * *

 

 „Państwa, które uprawiają dezinformację traktowaną, jako środek prowadzenia wojny powierzają ją na ogół swym służbom specjalnym.  Dezinformacja bowiem stanowi syntezę służby wywiadowczej i kontrwywiadowczej dlatego umożliwia „zdalne sterowanie” celem za pomocą wcześniej przygotowanych materiałów i to nie poprzez tajne, pełne niewiadomych wpływanie na specjalistyczne organy, lecz przez jawne oddziaływanie na człowieka ulicy, a poprzez niego na władze i ekspertów, jako ze eksperci są uzależnieni od władzy, ta ostatnia zaś – od opinii publicznej”.

 (W. Volkoff, Dezinformacja, oręż wojny, str. 10)

 

http://wpolityce.pl/artykuly/57270-doktorze-lasek-dont-sink-dont-sink-wyjatkowa-bezczelnosc-szefa-rzadowego-zespolu

 

http://niezalezna.pl/43188-macierewicz-lasek-powtarza-ustalenia-nie-majace-oparcia-w-rzeczywistosci

 

 http://tvp.info/informacje/polska/przed-katastrofa-odnotowano-125-nieprawidlowych-ladowan-tu154/11644490

 

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka