Martynka Martynka
4971
BLOG

POLOWANIE Z NAGONKĄ, CZYLI MACIEREWICZ MUSI SIEDZIEĆ!

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 30

„Macierewicz musi siedzieć” , „Antek idziemy po ciebie” to tylko niektóre z haseł ostatnio wykrzykiwanych w jakimś dziwnym podnieceniu przez różnych polityków nie tylko rządzącej partii, ale i partii Palikota. Nawet sam prezydent Komorowski uznał za stosowne zabrać glos w sprawie decyzji prokuratury o umorzeniu śledztwa dotyczącego działań Antoniego Macierewicza, jako likwidatora WSI, krytykując działania niezależnej prokuratury i zapowiadając w niej zmiany, gdyż według niego „coś tu nie gra”.

Macierewicz musi siedzieć za to, że wykonał ustawę przegłosowaną w parlamencie, rozwiązał WSI, dokonał weryfikacji oficerów, który tworzyli owe służby, zaś wszelkie nieprawidłowości, czy przestępstwa przez nich popełnione skierował do prokuratury. Wiceprezes PiS  wypełniając, zgodnie z literą prawa, swoje obowiązki w opinii syczących z nienawiści polityków różnych partii oraz negatywnie zweryfikowanych, miał jednocześnie złamać to prawo. Tu i ówdzie da się słyszeć głosy żądające zemsty na likwidatorze WSI. Miał rację Antoni Macierewicz, kiedy na jednym ze spotkań mówił, ze ci ludzie, ludzie byłych  wojskowych służb stworzyli sobie alternatywne państwo, które miało być na ich wyłączność, po wsze czasy, a ciemny lud miast i wsi miał na to ich państwo tyrać. Do dzisiaj nie mogą pogodzić się z tym, że ktoś podniósł rękę na ich świetnie prosperujące od kilkudziesięciu lat „królestwo”. Najwyraźniej panom spod znaku WSI oraz ich politycznym obrońcom wszystko się poprzestawiało w rozgorączkowanych głowach, a wściekłość na Macierewicza, wręcz zoologiczna nienawiść,  odbiera im rozum.  Raport  z likwidacji i weryfikacji WSI został decyzją ówczesnego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego opublikowany w Monitorze Polskim, tak więc wszelkie glosy o złamaniu prawa można między „wsiowe” bajki włożyć.

Zarzut, jaki stawiają Macierewiczowi, a poniekąd też ś.p prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, obrońcy WSI jest taki, że ujawnił on tam arcyważne informacje, których przechwycenie przez obce wywiady mogło narazić na szwank państwo polskie.

Zatem rzućmy okiem na kilka spraw przywołanych w raporcie Antoniego Macierewicza, których upublicznienie miało zagrozić bezpieczeństwu Polski.

W rozdziale trzecim raportu opisano zagrożenia dla państwa wynikające z penetracji polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego przez rosyjskie służby. Na stronie 25 możemy przeczytać:

„Sowieckie służby specjalne (KGB i GRU) utworzyły i ściśle kontrolowały wojskowe służby specjalne PRL. Tak było w latach 40. i nie uległo to zasadniczej zmianie do 1989 r. W Zarządzie II Sztabu Generalnego oraz w Wojskowej Służbie Wewnętrznej służby sowieckie miały swoje stałe przedstawicielstwa, w których umieszczani byli rezydenci GRU i KGB. Także na poziomie struktur terenowych WSW nawiązane były stałe kontakty z oficerami GRU, którzy ochraniali poszczególne jednostki wojsk radzieckich. Mieli oni swobodny dostęp do kadry kontrwywiadu i wywiadu wojskowego PRL oraz do ich bazy operacyjnej, w tym do dokumentów operacyjnych, lokali konspiracyjnych, osobowych źródeł informacji oraz do informacji o pozostałych współpracownikach.[…]

Analiza oświadczeń złożonych przed Komisją Weryfikacyjną oraz wybranych spraw operacyjnych wskazała na istotne znaczenie w służbie osób, które przeszły szkolenie w ZSRR lub w szkołach wojskowych innych krajów obozu. […]

Skierowanie na szkolenie w ZSRR było traktowane jako wyróżnienie za postawę ideową, efekty pracy i lojalność. […]

Na podstawie relacji uczestników kursów wiadomo, że w ich trakcie dochodziło do ujawnienia procedur i szczegółów działań operacyjnych służb PRL. Oficerowie byli pod nieprzerwaną obserwacją sowieckich służb specjalnych. Jak wynika z tych relacji, w internatach oraz w salach wykładowych założone były podsłuchy, a każde wyjście poza teren tych obiektów zawsze odbywało się w towarzystwie tzw. „ogona”. Jest też prawdopodobne, że KGB werbowało polskich żołnierzy. Na zajęciach szczegółowo wypytywano o metody operacyjne stosowane w Polsce, zaś wykładowcy przekazywali jedynie książkową i zdezaktualizowaną wiedzę. Organizowanie przez GRU i KGB kursów dla żołnierzy krajów bloku wschodniego ukierunkowane było na zdobycie wiedzy na temat uczestników kursów, ich nałogów i przyzwyczajeń, stworzenia ich profili psychologicznych i na poszerzenie wiedzy o składzie kadrowym służb. […]

Według danych posiadanych przez Komisję Weryfikacyjną na sowieckie kursy wysłano oficerów, co do których planowano, iż po zmianach politycznych obejmą w nowych służbach specjalnych stanowiska kierownicze (oraz agenturę wpływu).[…]

Fakt, że do 2006 roku w strukturach WSI służyło kilkudziesięciu absolwentów sowieckich szkoleń i kursów świadczy jednak o tym, że do tego czasu zasadniczych zmian w wojskowych służbach specjalnych RP nie przeprowadzono.[…]

W ostatnich latach stacjonowania w Polsce jednostek Armii Radzieckiej, GRU i KGB intensywnie pozyskiwały agenturę i operacyjnie zbierały informacje o obywatelach RP38. W każdym z radzieckich obiektów wojskowych znajdowały się etatowe placówki służb specjalnych (Oddziały, Wydziały lub Sekcje KGB i GRU), które prowadziły pracę operacyjną w środowisku oficerów WP i wśród cywilnych obywateli polskich zamieszkałych w otoczeniu obiektów zajmowanych przez Armię Radziecką lub jednostki WP. Głównym celem tej działalności miało być stworzenie bazy informacyjnej, czyli tzw. „agentury zamrożonej”, która mogłaby zostać uruchomiona przez sowieckie lub postsowieckie służby w przyszłości, gdy na terytorium RP nie będą już stacjonowały jednostki Armii Radzieckiej.[…]

Należy wyróżnić dwa kanały informacyjne, na których rosyjskie służby specjalne opierały aktywność na terenie Polski. Pierwszy z nich opierał się na oficerach WP - absolwentach wyższych szkół wojskowych oraz kursów specjalistycznych w ZSRR, a drugi na kontaktach wznowionych w latach 90. Drugim kanałem informacyjnym były kontakty z obywatelami polskimi, jakie oficerowie postsowieckich służb nawiązali w drugiej połowie lat 90.[…]

Oficerowie z funkcjonujących w ramach tych jednostek komórek KGB i GRU „odmrażali” pozyskaną przed laty, bądź lokowali nową agenturę oraz intensywnie zbierali wszelkiego rodzaju informacje o obywatelach RP. Działania te bardzo częste były prowadzone pod przykryciem działalności handlowej lub gospodarczej, a szczególną rolę odgrywały w niej spółki z udziałem kapitału rosyjskiego. Część tych spółek ukierunkowana została na współpracę w różnej formie z jednostkami i instytucjami wojskowymi oraz firmami obsługującymi WP. Poza działalnością typowniczą i werbunkową, prowadzoną w środowisku wojskowym i cywilnym, rosyjskie służby prowadziły głębokie rozpoznanie procesu integracji WP ze strukturami NATO oraz rozpoznanie kierunków aktywności WSI, w szczególności ich działalności na tzw. kierunku wschodnim.”

Powyższe cytaty już średnio rozgarniętemu przedstawicielowi homo sapiens pozwalają stwierdzić, że  to nie Antoni Macierewicz  stworzył zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa weryfikując i likwidując WSI, ale stwarzali je ci, którzy przez szereg  lat przymykali oko na tak wiele, mówiąc delikatnie, nieprawidłowości w działaniu tych służb. To właśnie rozwiązanie WSI wyraźnie zmniejszyło zagrożenia dla państwa polskiego, a nie odwrotnie. Trzeba również zdawać sobie sprawę z tego, że likwidacja „rosyjskiego peryskopu” na Polskę  naruszyła w sposób oczywisty interesy naszego wschodniego sąsiada , gdyż zostali ujawnieni ludzie oraz mechanizmy,  za pomocą których Rosja miała możliwość nie tylko wglądu w wewnętrzne sprawy Polski, ale także wywierania realnego wpływu. Na kolejnych stronach raportu omówione zostały także zaniechania kontrwywiadowcze ze strony WSI, w sytuacji, kiedy istniało nie tylko podejrzenie, ale pewność o intensywnej działalności rosyjskich służb na terenie Polski, które w sposób szczególny interesowały się procesem integracji polskiego wojska ze strukturami NATO i próbowały „odmrażać” dawne kontakty.  Jako jeden z wielu przypadków zaniechań kontrwywiadowczych, które de facto narażały na niebezpieczeństwo państwo polskie, a szczególnie środowisko oficerów WP, urzędników państwowych, a także osób współpracujących z wojskiem, jest sprawa „Z” prowadzona od 1996 roku (str.43):

„Kompromitacją WSI - w aspekcie omówionych wyżej zagrożeń - była prowadzona od 1996 r. sprawa „Z”. Podjęto ją po sygnałach świadczących o założeniu rezydentury obcego wywiadu w Polsce. Przedmiotem sprawy było ustalenie charakteru nieformalnych kontaktów dowództwa jednej z jednostek wojskowych z A.B., urodzonym w Polsce obywatelem RFN.

Ten najprawdopodobniej b. współpracownikiem STASI to właściciel trzech firm - dwóch w Berlinie a trzeciej w Polsce - zajmujących się działalnością spedycyjną, za pośrednictwem których prowadzi interesy w Polsce oraz w krajach b. ZSRR. Większość pracowników jednej z jego berlińskich firm to b. oficerowie NAL, b. pracownicy STASI oraz absolwenci radzieckich uczelni wojskowych i cywilnych (w tym uczestnicy kursów KGB i GRU). Za pośrednictwem S.K. (b. pracownika SB, od 1992 policjanta Sekcji Kryminalnej KPP), właściciela agencji ochrony „CT” oraz M.M. (chor. rez. WP) A.B. nawiązał kontakt z kadrą jednostki wojskowej JW. Spotkania odbywały się pod legendą oficjalnych kontaktów, których celem było korzystanie przez niego z obiektów wojskowych: kasyna i strzelnicy. A.B. bardzo szybko nawiązał zażyłe stosunki z kadrą JW, a dążąc do jej uzależnienia od siebie, hojnie udzielał pożyczek za pokwitowaniem, fundował pobyty w będącej jego własnością agencji towarzyskiej oraz często zapraszał do swojej willi na libacje alkoholowe z udziałem prostytutek. Spotkania były dokumentowane za pomocą aparatu fotograficznego i kamer wideo, a uzyskane w ten sposób materiały A.B. wywoził za granicę.[…] Funkcjonowanie A.B. w środowisku kadry WP stanowiło duże zagrożenie dla ochranianych jednostek. Uzyskiwał on informacje z zakresu obronności i dane o charakterze personalnym, w tym dokładne charakterystyki interesujących go osób (skłonności, nałogi, przyzwyczajenia, poglądy, preferencje seksualne). Dzięki zgromadzonym informacjom w łatwy sposób mógł kierować interesującymi go osobami poprzez szantaż, uzależnienie finansowe, bądź poprzez wykorzystanie bardzo zażyłych kontaktów.[…]

 Przykrywką tej nielegalnej działalności jest m.in. należący do A.B. Night Club M. Jak wynika z meldunków straży granicznej, lokal ten ochraniany jest przez b. żołnierzy SPECNAZU oraz KGB. Obok tego lokalu A.B. posiada willę (budynki sąsiadują ze sobą), w której często organizował imprezy z udziałem wojskowych i prostytutek.[…]

Działania podejmowane w tej sprawie charakteryzuje bezradność - od najniższego szczebla WSI aż po Ministra Obrony Narodowej. Przez 11 lat prowadzenia sprawy nie uzyskano żadnych korzyści operacyjnych. Wręcz przeciwnie, celowo - jak się wydaje - wszystkie działania prowadzono tak, by „nie przeszkadzać” podejrzanemu. A.B. działał całkowicie nieskrępowanie, z roku na rok poszerzając krąg uzależnionych od siebie osób. Nigdy nie ustalono, dla kogo pracował, do kogo trafiały zbierane przez niego informacje, jak wiele osób udało mu się zwerbować. Przez pierwsze 6 lat procedury oficerowie KW WSI nie sprawdzili nawet, kto formalnie w imieniu A.B. prowadzi agencję towarzyską, w której krzyżowały się wszystkie jego interesy. Nawiązując kontakty A.B. skupiał uwagę na osobach perspektywicznych, zajmujących kierownicze stanowiska w strukturach jednostek i instytucji wojskowych, względnie mogących pełnić takie funkcje w niedalekiej przyszłości. Równie ważnym kryterium przy zawieraniu znajomości był fakt uczestniczenia w kursach w ZSRR, co tworzyło naturalną bazę werbunkową”.

Polecam wszystkim uważną lekturę całego dokumentu, który można znaleźć w internecie oraz odpowiedzenie sobie na pytanie: kto tak naprawdę szkodził Polsce i czyim interesom postawił tamę Antoni Macierewicz, Lech i Jarosław Kaczyńscy.

W kontekście nasilającej się nagonki na Antoniego Macierewicza, jako  likwidatora WSI, przypominającej coraz bardziej atak wścieklizny u co poniektórych, nie sposób nie zapytać, czy to, co się dzieje nie jest też próbą zemsty i zamknięcia ust w związku z działalnością  Zespołu Parlamentarnego do sprawy wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej?   Trudno nie odnieść takiego wrażenia.  Jakby bowiem na to nie spojrzeć, to nie kto inny, ale właśnie Antoni Macierewicz skupił wokół siebie dziesiątki osób, które z potrzeby serca i patriotycznych pobudek nie odpuściły i nie odpuszczą sprawy wyjaśnienia katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.

 

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka