żródło:dziennik.pl
żródło:dziennik.pl
Martynka Martynka
5674
BLOG

HISTORII Z BRZOZĄ CIĄG DALSZY

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 169

 

 

Na stronach Naczelnej Prokuratury Wojskowej można od dzisiaj zapoznać się z najnowsza ekspertyzą zdjęć satelitarnych wykonaną przez Służbę Wywiadu Wojskowego, która miała odpowiedzieć na pytanie:  gdzie rosła brzoza, o którą miał zawadzić Tupolew oraz czy owa brzoza była złamana przed 5 kwietnia 2010 roku? Po przeczytaniu już kilku pierwszych linijek ekspertyzy SWW, można dojść do przekonania, że jest to nie tylko polemika z ustaleniami profesora Cieszewskiego, ale też  próba podważenia profesjonalizmu firmy SmallGis, która dużo  wcześniej wykonała analizę zdjęć  ze Smoleńska. Czy jest to swego rodzaju zemsta, za słowa, których użył szef SmallGis Antoni Łabaj na łamach portalu wpolityce.pl oświadczając kilka miesięcy temu, iż analizy zdjęć satelitarnych z 5 i 12 kwietnia 2010 roku dokonał  ekspert wyznaczony przez prokuraturę, a nie jego firma?

 Autorzy najnowszej ekspertyzy już na wstępie swojego opracowania zaznaczyli bowiem, iż firma SmallGis w niewłaściwym miejscu posadowiła brzozę. Na pierwszej stronie wspomnianego dokumentu można przeczytać:

„W toku analizy, w pierwszej kolejności wykonano korektę rektyfikacji (rektyfikacja jest procesem polegającym na przyporządkowaniu danych obrazowych do układu odwzorowania mapy) zdjęć satelitarnych, ponieważ przekazane sceny były niewłaściwie zrektyfikowane przez firmę SmallGIS”.

Na dowód dokonanych korekt przedstawiono dwa zdjęcia (str. 2 cytowanego opracowania)  - jedno z niewłaściwym zdaniem ekspertów SWW wskazaniem przez SmallGis miejsca rośnięcia brzozy i drugie, już po skorygowaniu rzekomego błędu. Jednak po uważniejszym przyjrzeniu obu fotografiom nasuwa się pytanie, czy aby na pewno ta korekta nie przesadziła brzozy za daleko, bo aż na środek dróżki prowadzącej na działkę Bodina?

Wniosek, jaki się wyłania z ekspertyzy SWW jest następujący:

„ Na podstawie zdjęć satelitarnych oraz udostępnionej dokumentacji możliwe jest stwierdzenie, że do złamania drzewa wskazanego przez współrzędne geograficzne doszło pomiędzy wykonaniem przekazanych zobrazowań – czyli między 5 a 12 kwietnia 2010 roku”.

Tak więc według najnowszego opracowania brzoza nie była złamana przed 5 kwietnia 2010 roku, co stoi w sprzeczności, z tym, co ustalił w swoich badaniach profesor Cieszewski. Kto ma rację w tym sporze? Gdzie rosła brzoza i w jakim była stanie przed 10 kwietnia? Czy była drzewem  zdrowym, czy może schorowanym, a przez to podatnym na destrukcję pod wpływem wielu czynników, również pogodowych?  

Najprostszym, a zarazem najdoskonalszym sposobem zgłębienia tego problemu, byłoby badanie wykonane na miejscu,  w Smoleńsku, przy użyciu mapy  geodezyjnej i z wykorzystaniem specjalisty z zakresu geodezji. W przeciwnym razie sprawa brzozy będzie wracała w coraz to nowych odsłonach, bez możliwości dowiedzenia czegokolwiek na 100% przez którąkolwiek ze stron. Jedni będą sadowić drzewo 10 metrów w prawo, inni  10 metrów w lewo, a jeszcze inni posadzą ją na środku drogi.

W historii z brzozą w tle najważniejsze jest jednak coś zupełnie innego. Otóż badania zarówno profesora Biniendy, jak i ostatnie, zaprezentowane na II Konferencji Smoleńskiej, analizy doktora Szuladzinskiego (https://docs.google.com/file/d/0BwPwbhnBMeraY21ZS1ltak1GblU/edit?pli=1- skrzydło uderza w stalowy słup nie doznając przy tym poważnego uszczerbku), wykluczają scenariusz, w którym skrzydło mogło ulec oderwaniu w wyniku kontaktu z drzewem.

Dodatkowym elementem świadczącym na niekorzyść tez zawartych  w raportach MAK i komisji Millera jest to, o czym mówił podczas niedawnej konferencji doktor Nowaczyk. Z zapisów tzw. polskiej czarnej skrzynki (ATM QAR) wynika niezbicie, że zanotowane przez komputer wstrząsy, będące najprawdopodobniej efektem wybuchu, miały miejsce co najmniej 50 metrów przed brzozą, w związku z czym drzewo nie odegrało absolutnie żadnej roli w całym dramacie. Co więcej, szumy i „odgłosy przemieszczających się przedmiotów” zarejestrowane przez czarne skrzynki (CVR) świadczące, iż coś złego zaczęło się dziać z samolotem zanim doszło do wstrząsów, miały miejsce ok. 120 metrów przed brzozą, a więc w miejscu, gdzie nie rosły żadne drzewa.  Co tam się wówczas wydarzyło? Żaden z rządowych ekspertów nie podjął się wyjaśnienia tego problemu.

Oczywiście  nie można wykluczyć scenariusza, w którym uszkodzone wcześniejszą eksplozją skrzydło lub jakiś jego element uderzyło w drzewo, łamiąc je i pozostawiając  na jego koronie wiszące fragmenty poszycia. Jednak to nie jest dowód, jak usiłuje przekonywać zespół Macieja Laska, na to, że skrzydło, dodajmy, nieuszkodzone skrzydło, uderzyło w pień drzewa, odłamując się przy tym.   Warto też pamiętać, że prokuratorzy dokonujący jesienią 2012 roku oględzin brzozy znaleźli w niej wbite elementy  samolotu polakierowane na czerwono, choć ,jak każdy może sprawdzić, na fragmencie skrzydła, którym według komisji Millera samolot miał uderzyć w pień drzewa, elementów w takim kolorze nie ma.

Tym samym scenariusz, w którym to szczątki zniszczonego wybuchem skrzydła wbijały się w okoliczne drzewa, czy też opadały na dachy baraków, jest bardzo prawdopodobny  i chyba jedyny tłumaczący kompleksowo kwestię rozrzutu i dość dziwnego ułożenia tysięcy odłamków jeszcze przed miejscem uderzenia samolotu w ziemię.

Pancerna brzoza oczywiście jest ważnym elementem smoleńskiej układanki, jednak w świetle najnowszych ustaleń ekspertów ZP, jej rola zmalała do zera. Zresztą nie tylko badania, czy eksperymenty dowodzą prawdziwości tez naukowców współpracujących z ZP, ale też przypadki  z życia wzięte.

 Oto dzisiaj samolot Boeing 747 linii British Airways z Johannesburga do Londynu uderzył skrzydłem w dwupiętrowy budynek, krojąc go, jak kostkę masła, a  skrzydło zostało tylko lekko uszkodzone (patrz zdjęcie na początku notki). Nie trzeba udowadniać, że budynek ma mocniejsza konstrukcję od drzewa.

Dające wiele do myślenia było także lądowanie, a raczej próba lądowania Boeinga 777  w Londynie 5 grudnia 2013 roku w czasie huraganu Xavier. Jak widać na filmie poniżej samolot nie tylko odszedł bez problemu i to nawet po dotknięciu pasa, ale co ważniejsze, w chwili włączenia silników na maksymalny zakres, żadna brzoza, ani tym, bardziej szopa nie miała prawa pozostać w tym samym miejscu. Tymczasem nam starano się wmówić, ba, usiłuje się to czynić nadal, że Tupolew będąc w podobnej pozycji, co ów Boeing 777, w czasie, gdy pilot „dodawał gazu”, nie mógł poczynić żadnych szkód okolicznym drzewom i zabudowaniom.

 

http://www.youtube.com/watch?v=9gr4bvp0cIs

Z perspektywy czasu wydaje się, iż pancerna brzoza była elementem operacji, którą służby rosyjskie przez lata opanowały do perfekcji, mianowicie operacji dezinformowania i kierowania uwagi na nieistotne wątki, by tym samym odwieść wzrok publiczności od tego, co naprawdę było ważne. Pomimo włożonych środków, efekt okazał się mizerny.

https://docs.google.com/file/d/0BwPwbhnBMeraY21ZS1ltak1GblU/edit?pli=1

http://www.npw.internetdsl.pl/Dokumenty/opinia.pdf

http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/446469,wypadek-na-lotnisku-boeing-scial-skrzydlem-budynek.html

http://www.youtube.com/watch?v=9gr4bvp0cIs

http://wpolityce.pl/wydarzenia/65507-tylko-u-nas-kolejna-manipulacja-prokuratury-prezes-smallgis-przyznaje-w-zleconym-temacie-analizy-nie-bylo-nic-na-temat-brzozy

 

 

 

 

 

 

 

 

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka