Trzy złamane brzozy? Kadr z prezentacji prof. Cieszewskiego - zakreślenia moje
Trzy złamane brzozy? Kadr z prezentacji prof. Cieszewskiego - zakreślenia moje
Martynka Martynka
6677
BLOG

TEGO NIE DA SIĘ JUŻ ZATRZYMAĆ

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 219

Dzisiejsze wystąpienie profesora Cieszewskiego przez ZP zakończyło pewną epokę w dochodzeniu do prawdziwych przyczyn katastrofy smoleńskiej. Trudno podważyć niezwykle logiczny i udokumentowany wywód amerykańskiego naukowca, który, analizując zdjęcia satelitarne, doszedł do zaskakujących wniosków: pancerna brzoza była złamana już 5 kwietnia 2010 roku.  Teza ta w sposób oczywisty burzy całkowicie tak nachalnie budowaną przez ostatnie trzy lata narrację smoleńską, która okazała się być fałszywa.

Badania profesora Cieszewskiego są na tyle przełomowe, że wywołały żywą dyskusję i szereg pytań zarówno po stronie zwolenników wersji z brzozą w roli głównej, jak i po stronie osób, których oficjalna wersja nie przekonuje. Jakie były uwagi do pracy naukowca z USA? Przede wszystkim zarzut, że być może źle zlokalizował słynne drzewo, które według jednego z blogerów, a za nim zespołu Laska, znajdowało się kilka metrów obok, zaś profesor omyłkowo analizował stertę śmieci.  Istotnie, kształt, który wskazywano, jako tę prawdziwą złamaną brzozę, mógł przywodzić na myśl obłamany konar brzozy, jednak czym innym jest rzut oka na mapę satelitarną ze strony laika, a czym innym wprawne oko fachowca, wsparte warsztatem naukowym. Chris Cieszewski odniósł się do uwag kierowanych do niego z różnych stron barykady i przedstawił dzisiaj krok po kroku, w jaki sposób zlokalizował drzewo i opisał jego stan.

 Przede wszystkim zaprezentował zdjęcia ze stycznia 2010 roku, na których obiekt wskazywany przez jego oponentów, jako alternatywna brzoza, był w takiej samej pozycji, jak 5 kwietnia i w dniach następnych. Wniosek, jaki się nasuwa: jeżeli istotnie to była ta brzoza, to była ona złamana już na początku 2010 roku. Profesor wyjaśnił też, że to, co wielu uważało za brzozę, prawdopodobnie było jakimś artefaktem, wyżłobieniem w ziemi, być może miejscem zbierania się wody. Na dowód, że jest to błędny trop wskazał podobne, do złudzenia przypominające powalone drzewo, obiekty. Przyglądając się mapie satelitarnej bez trudu można wskazać, co najmniej jeszcze jedno takie powalone drzewo, co dawałoby w sumie trzy identycznie obłamane drzewa (patrz: zdjęcie wyżej).

Profesor wyjaśnił również, że za pomocą triangulacji wyznaczył miejsce, w którym rosła brzoza. Dzięki analizie map satelitarnych z tego rejonu, z kilku kolejnych lat, ustalił, które z punktów są niezmienne, dzięki czemu mogą stanowić punkty odniesienia w celu precyzyjnego wskazania pancernej brzozy.

Swoją prezentację profesor Cieszewski poprzedził refleksją na temat fatalnej kondycji mediów w  Polsce, które zamiast rzetelnie relacjonować przebieg dyskusji i sporów, wyraźnie stają po jednej ze stron, przekłamują i fałszują przekaz, manipulują  słowami ludzi, którym są niechętne, co w efekcie daje całkowicie zafałszowany przekaz. Na dowód prawdziwości słów profesora nie trzeba było dług czekać, bo tylko do godziny 19, kiedy to Fakty TVN,  wbrew słowom samego naukowca, który wyraźnie podkreślił  ( i to na kilka godzin przed emisją programu!), że swoje badania katastrofy smoleńskiej wykonuje prywatnie i po godzinach, podały, że Uniwersytet w Georgii odcina się od badań Cieszewskiego, sugerując niedwuznacznie, że oto kolejny ekspert ZP kłamie. Piszę kolejny, bo oczywiście nie omieszkano się przywołać przypadku profesora Rońdy. Jednak to nie była jedyna nierzetelna i zmanipulowana informacja. Słuchając wypowiedzi profesora Cieszewskiego oraz widząc jego iście kowbojskie zacięcie, sądzę, że TVN zadarł z niewłaściwa osobą, bo kto jak kto, ale profesor Cieszewski kłamstw i insynuacji na swój temat może nie puścić płazem, a trzeba pamiętać, że  amerykańskie sądy, w przeciwieństwie do polskich, nie mielą tak wolno i nie są równie „rozgrzane”.

Wydaje się, że propagatorzy oficjalnej moskiewskiej wersji zabrnęli w ślepy zaułek, doszli do przysłowiowej ściany. Nie mają żadnych dowodów na poparcie swoich tez, a te, które wskazywali jako pewniaki, sypią się, niczym wióry. Na domiar złego, jak w jakimś koszmarnym śnie, na światło dzienne wychodzą szokujące w swej wymowie zdjęcia, na których próżno szukać szlochów i spazmów po śmierci polskiej elity.

Wielokrotnie zastanawiałam się, czy ci, którzy planowali katastrofę smoleńską, bo trudno już dzisiaj mówić o przypadkowym, nieszczęśliwym zbiegu okoliczności, brali pod uwagę nie tylko krajowe pospolite ruszenie, ale też Polaków mieszkających od dziesiątków lat poza granicami Polski?

Być może liczono się z tym, że powstanie jakaś grupa, która będzie kwestionować oficjalne ustalenia, podważać wersję Anodiny, jednak z braku możliwości szybko uda się ją ośmieszyć i spacyfikować. Ciekawa jestem, czy zakładano scenariusz, który realizuje się na naszych oczach, a więc zaangażowanie tylu wybitnych naukowców z całego świata, będących specjalistami w tak wąskich dziedzinach, że próżno podobnych szukać w Polsce? Mam tu na myśli choćby doktora Szuladzińskiego,  profesora Biniendę, czy bohatera dzisiejszego dnia- profesora Cieszewskiego?

Trudno bowiem nie dostrzec tutaj swoistego chichotu historii. Oto ci, słusznie zdiagnozowani przez komunistów, jako niepokorni, których polscy sowieci pozbyli się z Polski wiele lat temu, czy to dając bilet w jedną stronę, czy tez nie dając możliwości rozwoju adekwatnych do możliwości intelektualnych, powrócili w najmniej spodziewanym momencie, w chwili bezprecedensowego ataku na państwo polskie. Powrócili i oddali Polsce to, co najlepsze, i to,  czego nauczył ich wolny świat: wiedzę, umiejętności i odwagę w głoszeniu swoich poglądów.

Po obejrzeniu filmu „Polacy” w reżyserii Marii Dłużewskiej, w którym zaprezentowała sylwetki wybitnych naukowców polskiego pochodzenia, wielkich patriotów: profesora Wiesława Biniendy, doktora Kazimierza Nowaczyka, doktora Grzegorza Szuladzińskiego i doktora Wacława Berczyńskiego, jestem pewna, że tym razem model katyński się nie powtórzy, nie uda się zamieść sprawy pod dywan na wiele dziesięcioleci.

Niezwykle wymowne są ostatnie minuty „Polaków”. Oto jeden z uczestników rajdu katyńskiego przywozi doktorowi Szuladzińskiemu kilka odłamków TU 154 M, by ten, jako specjalista od wybuchów zrobił z nich użytek.

Te odłamki z polskiego samolotu są już w wielu miejscach na świecie, zapewne ktoś je bada, analizuje, pisze raporty.

Tego nie da się już zatrzymać, owszem można zasłaniać uszy i oczy, można kłamać w żywe oczy, zaklinać rzeczywistość, ale to jest zabieg na teraz, na chwilę. Prawda, jaka by nie była, i tak wyjdzie na jaw, bo nic dwa razy się nie zdarza, o czym szachiści z Kremla powinni wiedzieć.

Najnowsza prezentacja profesora Cieszewskiego:

http://vod.gazetapolska.pl/5514-zobacz-szczegoly-najnowszych-ustalen-prof-chrisa-cieszewskiego

Można porównać z Faktami TVN i samemu wyciągnąć wnioski:

http://fakty.tvn24.pl/ogladaj-online,60/university-of-georgia-odcina-sie-od-teorii-chrisa-cieszewskiego,367204.html

 

 

 "W sercach szlachetnych nieszczęście i poniżenie kraju jest zawsze źródłem patriotyzmu".


J. Piłsudski
Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka