Martynka Martynka
5672
BLOG

CZY DOSZŁOBY DO KATASTROFY BEZ KRASNOKUTSKIEGO?

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 115

 

 

Od chwili upublicznienia treści rozmów ze smoleńskiej wieży kontroli lotów, postać pułkownika Nikołaja Krasnokutskiego,  zastępcy dowódcy JW 21350,oddelegowanego z Tweru do Smoleńska,  rodziła wiele pytań i wątpliwości. Polscy eksperci opracowujący „Uwagi RP do raportu MAK” na łamach dokumentu wielokrotnie zwracali się do strony rosyjskiej z prośbą o wyjaśnienie,  w jakim charakterze w dniu 10 kwietnia 2010 r. występował pułkownik  i dlaczego bezprawnie przejął dowodzenie na stanowisku kierowania lotami. Niestety do dnia dzisiejszego strona rosyjska nie przekazała odpowiedzi na powyższe pytania, jak również nie wyjaśniła, dlaczego Krasnokutskij kategorycznie zabronił Pawłowi Pliusninowi, faktycznemu kierownikowi lotów na Siewiernym, odesłania samolotu na lotnisko zapasowe, zanim ten wszedł na ścieżkę zniżania.  Na stronie 132 „Uwag RP do raportu MAK” można przeczytać:

„KL lotniska Smoleńsk Północny , w rozmowie na stanowisku kierowania z zastępcą dowódcy JW 21350  , o godz. 06.24.11 był zdecydowany, że należy TU 154 M skierować na lotnisko zapasowe. Jednak w czasie prowadzenia przez KL korespondencji z załoga TU 154 M o godz. 06.25.11 zastępca dowódcy JW 21350 przejął korespondencję i po zapytaniu czy po kontrolnym podejściu samolot będzie miał wystarczająca ilość paliwa do dolotu na lotnisko zapasowe, wydał decyzję zezwalającą na na próbne podejście do lądowania”.

Również zamieszczony na stronie 109 „Uwag RP…” , fragment wypowiedzi pułkownika Krasnokutskiego rzuca światło na jego rzeczywistą rolę w dniu 10 kwietnia na smoleńskiej wieży:

"Zgodnie z zapisem nagrań (szpula nr 9 kanał 4) brał on czynny udział w prowadzeniu korespondencji radiowej, jak również pomimo kilkukrotnych sugestii KL o przerwaniu podejścia samolotu Tu-154M jednoznacznym rozkazem "Doprowadzamy do 100 metrów, 100 metrów i koniec rozmowy" urywa jakiekolwiek dalsze próby KL odesłania samolotu na lotnisko zapasowe”.

Jak widać  pułkownik Krasnokutskij, choć miał świadomość, że warunków do lądowania nie ma, o czym osobiście informował  swoich przełożonych, a także zdając sobie sprawę, iż pogoda nie ulegnie znaczącej poprawie, wprowadził sztuczny chaos na smoleńskiej wieży, dezorganizując pracę kontrolerów lotu i powodując, że jak najbardziej poprawna decyzja KL Pawła Pliusnina o zamknięciu lotniska i  odesłaniu polskiego samolotu na inne lotnisko, nie została zrealizowana.  Pliusnin alarmował  moskiewską Logikę o złych warunkach atmosferycznych, usiłował wymusić na swoich przełożonych skierowanie polskiego samolotu od razu na inne lotnisko, zanim ten wejdzie na ścieżkę zniżania. O 8.17  Pliusnin otrzymał nawet zapewnienie, które mogło go uspokoić:

„Polski jednoznacznie na Wnukowo…”.

Niestety cztery minuty później Pliusnin stwierdził, że Moskwa nie wywiązała się z umowy i polski samolot  skierowała w kierunku Smoleńska, czemu mocno się dziwił. Dlatego też wykonał telefon na lotnisko Jużnyj, by zasięgnąć informacji o tym, kto kieruje lotem polskiego samolotu. Odpowiedź nie pozostawiła złudzeń: „Moskwa kieruje”. Smoleński kontroler mógł zatem uznać, że najgorsze ma za sobą. Przełożeni wiedzieli o braku warunków do lądowania, a że mieli kontakt z polską załogą, zapewne jej wszystko przekazali.

Warto w tym miejscu wspomnieć, iż moskiewskie centrum miało informacje o złej pogodzie i braku warunków do lądowania w Smoleńsku, nie tylko od Pliusnina, ale też od załogi samolotu rejsowego Transaero 331,  z którym rozmawiał smoleński kontroler od 8.10:

 8:10:42 331:  „»Korsaż«,odpowiedzcie Transaero trzysta trzydzieści jeden”).

8:10:46 KL: „” („»Korsaż« zgłaszam się”).

8:10:48 331:  („Dzień dobry, uprzejmie proszę waszą rzeczywistą pogodę”).

8:10:53 KL: („Y, więc rzeczywista, mgła, widzialność rzędu czterystu, jakieś nie więcej niż czterysta metrów”).

8:11:01 331:  („A temperatura jest jakaś,ciśnienie?”).

8:11:03 KL:  („Y, temperatura plus dwa, ciśnienie siedem

czterdzieści pięć. A wy pracujecie dla polskiego samolotu?”).

8:11:10 331: („Nie, my(po prostu?) lecimy przelotem, nas poprosiła Moskwa”).

8:11:14 KL: („Na razie nie ma warunków do przyjęcia, przekażcie”).

8:11:18 331: „ („Dobrze, dziękuję bardzo”).

8:11:24 331: „ („A wy, y,w ogóle macie jakąś prognozę, nie?”).

8:11:27 KL: („Prognozę tutaj w nowej postaci, kurde, w ogóle nie przewidywano mgły, właśnie obiecują jeszcze jakąś godzinę, że będzie mgła”).

8:11:34 331: („No rozumiem, jeszcze raz przepraszam, dziękuję”).

Pomimo tak wyczerpującej wiedzy na temat braku warunków do lądowania, uzyskanej z kilku źródeł, Moskwa w rozmowie z załogą TU 154 M o 8.22 nie alarmowała jej o złych warunkach pogodowych panujących na Siewiernym, wręcz przeciwnie, zachęciła do lądowania w Smoleńsku:

„ E, Papa-Lima_Foxtrot jeden-zero-jeden, Moskwa-Kontrola dzień dobry. Zniżajcie się do 3600 metrów, a następnie kontakt z Korsażem częstotliwość 124,0”.

Dlaczego Moskwa zachowała wiedzę o złej pogodzie dla siebie i nie podzieliła się nią z polską załogą? Dlaczego zgodnie z poczynionymi ustaleniami w rozmowie z P. Pliusninem nie skierowała  polskiego samolotu od razu na Wnukowo tylko nakazała jej dalsze zniżanie i kontakt z Korsażem? Zapewne dlatego, że na Korsażu na polską załogę czekał pułkownik Krasnokutskij, którego zadaniem było, jak można sądzić na podstawie ujawnionych już materiałów, bezwzględne sprowadzenie polskiego samolotu nad Smoleńsk, do wysokości decyzji. Moskwa zadbała, aby Polacy nie przestraszyli się złej pogody, zaś  Krasnokutskij musiał przypilnować by, polska załoga nie tylko zeszła do 100 metrów, ale też o to, aby polski samolot nie doleciał nad pas i broń Boże nie wykonał manewru odejścia znad płyty lotniska, podobnie jak to uczynił Ił 76, bowiem na lotnisku było za dużo świadków i nie rosła tam żadna pancerna brzoza.

Na stronie 75 „Uwag RP…” napisano:

„ Załoga samolotu była błędnie informowana o właściwym położeniu na kursie i na scieżce, gdy w rzeczywistości samolot był ponad ścieżką, a od 2,5 km do DS. 26 poniżej ścieżki 2’40”.

A na stronie 135 tego samego dokumentu polscy eksperci podkreślili:

„Istnieje uzasadnione przypuszczenie, iż KSL (N. Krasnokutskij – mój przyp.) nieprawidłowo określał położenie statku powietrznego TU 154 M względem ustalonej w procedurze ścieżki zniżania. Informując załogę, że znajduje się na ścieżce, wprowadził ją w błąd”.

Innymi słowy: załoga polskiego samolotu miała informację tylko o ścieżce zniżania 2’40, zaś Krasnokutskij informował ją o położeniu względem ścieżki zniżania 3’12, o której polscy piloci nie mieli pojęcia. Czy ta dezinformacja mogła przyczynić się do katastrofy? Czy było to przypadkowe działanie, czy też może była to część zaplanowanej, większej operacji, w której pan Krasnokutskij był zaledwie pionkiem?  Zagadkowe i niezrozumiałe zachowania pułkownika z Tweru w dniu 10 kwietnia, jak również składane przez niego meldunki tajemniczemu „towarzyszowi generałowi” wskazują na tę drugą ewentualność. Jak bowiem rozumieć słowa wypowiedziane przez Krasnokutskiego o 8.33 do osoby spoza wieży „Towarzyszu generale, podchodzi do trawersu. Wszystko włączone, i reflektory w trybie dziennym, wszystko gotowe”, która z punktu widzenia praktyk lotniczych nie miała prawa, ani żadnego interesu w tym, aby znać położenie samolotu na ścieżce podejścia. Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż  Krasnokutskij choć wiedział, że warunków do lądowania nie ma i polski samolot może, co najwyżej podejść do wysokości decyzji, ale w żadnym wypadku lądować nie będzie, zameldował „towarzyszowi generałowi”, że wszystko jest gotowe na przyjęcie polskiego samolotu.

W związku z powyższym nasuwa się pytanie, co oznaczały słowa „wszystko gotowe” i czego dotyczyły, bo na pewno nie gotowości lotniska na przyjęcie samolotu?

W chwili, gdy piewcy rosyjskiej wersji wydarzeń po raz kolejny podnoszą głowy i na nowo kolportują kłamliwe tezy, jakoby przyczyną katastrofy, będącej jak już dzisiaj można powiedzieć skutkiem zamachu, były błędy polskiej załogi, warto pamiętać, że wciąż nie znamy powodów, dla których w dniu 10 kwietnia 2010 r. na wieży w Smoleńsku obecny był pułkownik Krasnokutskij, ani też nie wiemy dlaczego dezinformował polską załogę, co do jej położenia w chwili zniżania, a jest to kluczowa sprawa. Jego działania bowiem, a także decyzja Moskwy,  spowodowały, że polski samolot znalazł się nad Smoleńskiem, gdyż to on zabronił kierownikowi lotów Pliusninowi odesłania TU 154 M na zapasowe lotnisko.  Zarówno Moskwa, Twer, jak i Krasnokutskij wiedzieli doskonale , że pogody do lądowania nie było, a mimo to uczynili wszystko, by polski samolot doleciał nad Smoleńsk. Dlaczego Krasnokutskiemu, a za nim także „towarzyszowi generałowi”  tak bardzo zależało, by Polacy zeszli do 100 metrów? I dlaczego po osiągnieciu tej wysokości polski samolot nie mógł z powodzeniem wykonać zaplanowanego manewru odejścia?

Zapewne z tego samego powodu nie umożliwiono polskim ekspertom zbadania miejsca katastrofy, nie dopuszczono ich do wraku, ani nie zezwolono na samodzielne badania, o czym z żalem napisali na 95 stronie „Uwag RP do Raportu MAK”:

„Strona rosyjska w Raporcie nie przekazała szczegółowych informacji o czynnościach dochodzeniowych prowadzonych na miejscu wypadku. Dane na temat ekspertyz balistycznych i pirotechnicznych są faktycznie nie do zweryfikowania przez stronę polską ze względu na nie udostępnienie przez stronę rosyjską materiałów źródłowych”.

P.S

Gorąco polecam tekst Marka Dąbrowskiego, który zamieścił na swoim blogu:

http://niepoprawni.pl/blog/2140/powtorka-z-komisji

 

 

 

 

 

 

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka