Martynka Martynka
7279
BLOG

KIEDY ZMARLI PRZEMÓWILI

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 180
 
Po ponad dwóch latach od kwietniowej tragedii rodziny ofiar zaczynają coraz głośniej mówić o barbarzyńskim potraktowaniu ciał bliskich im osób,  o barbarzyństwie celowym, nie wynikającym w żadnym stopniu z chaosu, czy zaniedbania. O ile bowiem można było dotychczas mówić o kolejnych niezgodnościach, czy pomyłkach w kategoriach przypadkowego, niecelowego działania, to po wczorajszym wysłuchaniu rodzin ofiar na posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego nie można mieć już żadnych wątpliwości, co do charakteru tamtych działań.  
Syn Anny Walentynowicz opowiedział o swojej tragedii w sposób szczególnie poruszający, odsłaniając zarazem kulisy działań ludzi, których zadaniem było przygotowanie ciał do identyfikacji, sekcji i transportu. Okazuje się, że Rosjanie mając zapewnienie ze strony polskich władz, które ten fakt w ich obecności ogłosiły rodzinom, że trumny Polaków nie będą otwierane po powrocie do kraju, dopuścili się zbeszczeszczenia zwłok naszych rodaków, a szczególnie drastycznie postąpiono z ciałem legendy Solidarności.  
Rodzina Anny Walentynowicz rozpoznała ją bez trudu w Moskwie, a jedynym widocznym obrażeniem na jej twarzy był urwany pieprzyk i powstała w wyniku tego niewielka rana. Trafność tej identyfikacji potwierdziła tez inna rodzina, znająca panią Anię z telewizji. Oni również wskazali, że to jest ciało Anny Walentynowicz.  Tymczasem, jak powiedział Janusz Walentynowicz, ciało wyjęte z grobu należącego do równolegle ekshumowanej Teresy Walewskiej - Przyjałkowskiej , mające być ciałem jego matki, miało zmasakrowaną twarz, a mówiąc brutalnie  - było pozbawione twarzy. Syn zabitej stwierdził, że  nie zidentyfikowali osoby z warszawskiego grobu, jako Anny Walentynowicz, a jedynie zgodził się z wynikami badań DNA, które  - ma nadzieję – były przeprowadzone uczciwie, gdyż widział mamę po śmierci i wyglądała całkiem inaczej, twarz miała nietkniętą.
A zatem,  jeżeli badania DNA były wykonywane z należytą starannością, nie na zamówienie przez rozgrzany telefon, można powiedzieć, że ciało Anny Walentynowicz zostało zmasakrowane po śmierci, już po identyfikacji przez rodzinę.
Dlaczego ktoś się tego dopuścił?  Kto i z jakich pobudek mógł dokonać aktu barbarzyństwa, nieznanego w historii cywilizowanych państw? Dlaczego akurat Anna Walentynowicz?  Odpowiedź wydaje się nie nastręczać trudności – zrobili to ci sami ludzie, z tych samych pobudek, z których ich dziadowie strzelali w tył głowy polskim oficerom w 1940 roku. Czy pan Seremet , albo pan Tusk wyjaśni z trybuny sejmowej,  dlaczego ich przyjaciele zza Buga odważyli się na taki czyn w chwili, kiedy polsko-rosyjska  współpraca kwitła,  bo przecież katastrofę spowodowali piloci,  schodząc za nisko we mgle, co zostało wspólnie i w porozumieniu napiętnowane przez obie strony? Jak postąpiono z innymi ofiarami już wiemy z wcześniejszych ekshumacji – brudni, zabłoceni  zostali  wrzuceni do foliowych worków, ze śmieciami z moskiewskiego prosektorium, jako wiecznymi towarzyszami, bo różańce im ukradziono. Oto jest barbarzyństwo współczesnych bolszewików w pełnej odsłonie, bez retuszu.  Zmienił się tylko rok w kalendarzu, ale mentalność pozostała ta sama. I ta sama ślepa nienawiść do „polskiego pana”.
 
Tak pohańbieni zmarli postanowili  przemówić, a najmocniej przemówiła ta, którą jakiś czekista w napadzie szału, czy bestialskiej drwiny pozbawił twarzy. Anna Solidarność całe życie zabiegała o niepodległą Polskę, gardząc zdrajcami, nie godząc się na kompromisy z niedawnymi wrogami i sowieckimi pachołkami.  I tym razem, już po śmierci pokazała nam, że zdrada i strach przed ludźmi pozbawionymi sumienia, nie może znaleźć usprawiedliwienia, że  wina nie może pozostać bez kary, bo wtedy zło rośnie w siłę.
 
W czasie ekshumacji dzielny mecenas Hambura natrafił na nit z samolotu, który z niewiadomych przyczyn znalazł się w ciele ofiary. Nit, który ma za zadanie spajać elementy samolotu, wytrzymywać ogromne przeciążenia, turbulencje i zmiany ciśnień , pod wpływem nieznanego mechanizmu zachował się jak pocisk i wstrzelił się w ciało ofiary, by dopiero po dwóch latach wypaść na stole sekcyjnym. 
Jednak nie tylko ten element stał się powodem narastającej paniki u wielu, stojących "po ciemniej stronie mocy", ale także tajemnicze ciemnoniebieskie przebarwienia, które odkryto na czaszce jednej z ekshumowanych ofiar.
Biegli z zakresu medycyny sądowej byli zaskoczeni tym faktem, nie byli w stanie, mimo wieloletniego doświadczenia,  wskazać przyczyny ich powstania. Najprawdopodobniej  nigdy nie badali ofiar pochodzących z katastrof spowodowanych eksplozją, a być może właśnie z takim przypadkiem mamy tutaj do czynienia?  Zapytany o zdanie dr Andrzej Ossowski ze szczecińskiego Zakładu Medycyny Sądowej wyraził zdumienie faktem powstania na kości ciemnoniebieskich przebarwień:
 
Przebarwienia kości się zdarzają, ale nie mam pojęcia, skąd ten ciemnogranatowy odcień, nie spotkałem się z czymś podobnym”.
 
Pod wpływem jakich czynników, czy substancji doszło do tak zaskakującej specjalistów reakcji chemicznej? Miejmy nadzieję, że wkrótce nauka dostarczy nam odpowiedzi.
Według informatora  z otoczenia MSZ, do którego dotarli dziennikarze GPC identyfikacje i sekcje były mitem:
 
„Jak mi opowiadali konsulowie, identyfikacja ciał była mitem. Mówili, że tylko „klepali” pieczątki na zalutowanych trumnach, nie wiedząc, kto naprawdę znajduje się wewnątrz. Wyglądało to tak, jakby celowo odizolowano ich od wykonania tych czynności, by zbyt dużo nie widzieli”.
 
Czy właśnie z obawy przed baczniejszym przyglądaniem się ciałom przeprowadzano, wyglądające na niechlujne i chaotyczne,  identyfikacje i sekcje?  Czy dlatego utrudniano wykonywanie obowiązków konsulom RP w Moskwie? Czy dlatego opisy w dokumentacji medycznej nie zgadzają się ani ze stanem ofiary za życia, ani po śmierci? Czy było to robione w celu  ukrycia czegoś, czego nigdy nasze oczy miały już nie oglądać? Prawda miała być zakopana i przykryta  na wieki nie tylko grubą warstwą ziemi, ale przede wszystkim betonową warstwą kłamstwa. Jednak „oni” zapomnieli o starej, zawsze sprawdzającej się maksymie: „nie ma zbrodni doskonałej”.
 
 
 
 
 

  

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka