Martynka Martynka
12195
BLOG

"DORODNA BRZOZA", CZYLI ANIMACJE ANTYBINIENDY

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 288

 

W programie Andrzeja Morozowskiego „Tak jest”  gościł dzisiaj profesor Paweł Artymowicz, główny krytyk badań profesora Wiesława Biniendy, nazwany nawet przez prowadzącego „antybiniendą”.  Z należną atencją i napięciem oczekiwałam na szumnie zapowiadane  prezentacje profesora z Toronto, dotyczące ostatnich sekund lotu TU 154 M. Prowadzący program przedstawił Pawła Artymowicza, jako fachowca, który zajmuje się tą samą dziedziną, co ekspert Zespołu Parlamentarnego z USA.  Było to spore  nadużycie, wręcz przekłamanie, które już na samym początku dyskusji błędnie ukierunkowało odbiorców.  O ile bowiem  profesor Binienda jest specjalistą od wytrzymałości materiałów powszechnie stosowanych w lotnictwie,  o tyle profesor Artymowicz wykłada fizykę i astrofizykę, co całkowicie zmienia postać rzeczy, gdyż każe traktować teorie profesora z  Kanady z dużą rezerwą, jako jedną z działalności hobbystycznych, a nie element codziennej pracy zawodowej, jak w przypadku profesora Biniendy.

Redaktor Morozowski po wstępnej, błędnej prezentacji sylwetki zawodowej obu panów, zadał pytanie profesorowi Artymowiczowi, które miało stać się osią programu: jak to się stało, że panowie używając takich samych programów, tych samych metod doszliście do całkiem innych wniosków?

W powyższym pytaniu prowadzący podał nieprawdę, gdyż profesor Binienda, w przeciwieństwie do profesora Artymowicza, zastosował do swoich badań i symulacji zderzenia skrzydła z brzozą powszechnie stosowany przy badaniu tego typu zdarzeń program LS DYNA 3D.  Na to pytanie Paweł Artymowicz odpowiedział, że owszem zdarza się tak w nauce, że są różne odpowiedzi na to samo pytanie i dodał, mijając się z prawdą, że profesor Binienda utajnił swoje dane wejściowe, co powoduje, że jego badania są nie do powtórzenia.

Otóż profesor Binienda wielokrotnie ogłaszał, że wszystkie dane, które wykorzystał w symulacji zaczerpnął z raportów MAK i Millera, a także z danych producenta samolotu. Ponadto swoje prace konsultował z głównym konstruktorem Boeinga, (samolotu konstrukcyjnie zbliżonego do Tupolewa), doktorem inżynierem Wacławem Berczyńskim oraz specjalistą od aerodynamiki z MIT profesorem Brownem.  Należy dodać, co zwykle jest pomijane w dyskusjach, że profesor Binienda dokonał oprócz symulacji numerycznych, także doświadczeń laboratoryjnych, ze zbudowanym do tego celu fragmentem skrzydła. Wynik symulacji naukowca z Akron, jak i jego doświadczeń laboratoryjnych był identyczny. Skrzydło zostało uszkodzone w swej przedniej warstwie, ale już pierwszy z trzech wbudowanych dźwigarów, ściął brzozę w ułamku sekundy.

Jak zatem profesor Artymowicz tłumaczył zasadniczą różnicę w konkluzjach swoich badań i badań profesora Biniendy?

Otóż wynikała ona z tego, że profesor Binienda nie porównywał swoich symulacji z rzeczywistością, a więc ze ściętymi w Smoleńsku drzewami, a pan Paweł owszem wykonał takie porównanie i wyszło mu dokładnie to samo, co MAK i komisji Millera. Tak więc wygłosił znaną już nam prawdę objawioną sekty pancernej brzozy:  skoro są połamane drzewa, to musiał tego dokonać Tupolew, tak jakby inne samoloty nigdy wczesniej tam nie lądowały,więc należy dopasować parametry lotu do pościnanych drzewek, a jeżeli jakieś parametry przeczą trajektorii wyznaczonej przez drzewka, tym gorzej dla tych parametrów (TAWS#38).

Na pytanie Morozowskiego, dlaczego na animacji widać, że „pancerna brzoza” ścina skrzydło, a następne drzewa  są ścinane przez ten sam samolot bez większego kłopotu, pan profesor Artymowicz odpowiedział: „bo ta brzoza była wyjątkowo dorodna”:)

Na zaprezentowanej animacji, bo trudno ją nazwać profesjonalną symulacją, profesor Artymowicz starał się wykazać, że eksperci  Zespołu Parlamentarnego niczego odkrywczego nie ogłosili, wskazując na tajemniczy i ukryty przez obie komisje TAWS#38.  Artymowicz dowodził bowiem, że u niego w animacji jest ten punkt i ma się dobrze, więc nie rozumie, o co chodzi Macierewiczowi i spółce. Szkoda tylko, że dzielny naukowiec z Kanady nie przypomniał widzom kilku istotnych faktów: po pierwsze TAWS#38 zapisał parametry całkowicie przeczące oficjalnej wersji katastrofy, gdyż wykazał, że samolot był wówczas na 36 metrach i  po minięciu brzozy leciał prościutko 140 metrów , by  dopiero po dwóch wstrząsach  gwałtownie zmienić kurs. Pan Artymowicz gładko przeszedł nad TAWS#38 do porządku, sprzedając bajkę dla mniej zorientowanych w temacie, którzy nie wiedza też jeszcze o jednej ciekawostce. Otóż komisja MAK całkowicie pominęła odczyty z urządzeń pokładowych przekazane przez USA, co wydaje się ze wszech miar dziwną praktyką, z której powinna sie wytłumaczyć. Tą utartą ścieżką chciała pójść komisja Millera, co jednak uniemożliwił profesor Nowaczyk, który na dzień przed prezentacją raportu Millera ogłosił, iż dysponuje danymi z Universal Avionics System (producenta TAWS i FMS). Pod wpływem tych informacji komisja Millera dołączyła, bodaj po 2 miesiącach protokół z UAS do załącznika 4 swojego raportu.  Jednak na prezentowanej w raporcie trajektorii nie ma zaznaczonego punktu TAWS#38, a jego miejsce nieudolnie przykryto wyciętym, zielonym prostokątem (widać przy dużym zbliżeniu i zdjęciu poszczególnych warstw).

Na koniec rozmowy gość programu Morozowskiego wyjawił, że zgłosił się z inicjatywą do prokuratury, by ta przyjęła go w poczet specjalistów. Jednocześnie ogłosił, że otrzymał  zaproszenie od Zespołu Parlamentarnego, ale raczej nie skorzysta, gdyż koliduje to z jego umówionym spotkaniem w PW.

Co z programu mógł wynieść niezorientowany w tematyce widz? Przede wszystkim to, ze  profesor z Kanady, o takich samych kompetencjach, co profesor Binienda, wykonał te same badania, mając te same dane, ale wyszło mu coś innego, co, cóz za przypadek, potwierdza wersję Anodiny. Kolejna manipulacja? 

Tak na marginesie -  pan profesor Artymowicz nie zauważył sprzeczności w tym, co mówił: skoro dane użyte przez profesora Biniendę są tak tajne, że nikt na świecie nie jest w stanie powtórzyć jego  badań,  to w jaki sposób wykonał , podobno te same symulacje, korzystając z tych samych danych wejściowych profesor z Toronto?

Skąd miał pan  dane wejściowe panie profesorze?

A może one nigdy tajne nie były?

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka