Martynka Martynka
8373
BLOG

"...ODŁAMKI OZNACZAJĄ WYBUCH".

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 277

 

Eksperci pracujący dla Zespołu Parlamentarnego  na podstawie swoich wielomiesięcznych prac i żmudnych analiz, nie tylko zdołali wykazać fałszerstwa w oficjalnych dokumentach dotyczących katastrofy, ale przede wszystkim zrekonstruowali ostatnie minuty lotu TU 154 M. Profesor Binienda za pomocą MES oraz testów laboratoryjnych wykazał, że nie jest możliwe, aby skrzydło w kontakcie z brzozą zostało oderwane, zachowując jednocześnie nietkniętą krawędź przednią skrzydła (sloty). Profesor z Akron na potrzeby swoich badań przyjął skrajnie niekorzystne warunki dla skrzydła, osłabiając jego konstrukcję, a wzmocnił właściwości wytrzymałościowe brzozy. Inne przesłanki, które świadczą o tym, że samolot nie mógł lecieć tak nisko, by zetknąć się z drzewem na wysokości 5 metrów są zapisy z komputera pokładowego, którego kluczowy punkt (TAWS # 38) został pominięty w oficjalnych raportach. Trajektoria wyrysowana przez MAK, a przyjęta przez komisję Millera,  zgodnie z którą samolot niczym rączy rumak, wykonywał gwałtowne skoki  jest niezgodna z prawami fizyki i możliwościami technicznymi tego samolotu, co szczegółowo wyjaśniał profesor podczas swoich prelekcji w czasie pobytu w Polsce, miedzy innymi na UJ w Krakowie. Z kolei profesor Nowaczyk, odkrywca  punktu TAWS #38, wyrysował najbardziej bliską rzeczywistości trajektorię lotu samolotu, wykazując, iż nigdy  on nie zszedł poniżej 20 metrów, a cały dramat, który przesądził o tragicznym finale, miał miejsce właśnie w punkcie TAWS #38, na wysokości 36 metrów nad poziomem pasa. Wówczas, co zostało zapisane w parametrach lotu, doszło do dwóch, silnych wstrząsów. Analizy i badania wyżej wymienionych naukowców i ich zespołów, doskonale spaja  teza doktora Szuladzińskiego, dając niemal pełny obraz wydarzeń w dniu 10 kwietnia 2010 roku nad Smoleńskiem. W dzisiejszym wydaniu „Uważam Rze” na pytanie Marka Pyzy, czy obecność odłamków świadczy o wybuchu,  doktor Szuladziński  odpowiedział:

„Na całej kuli ziemskiej nie znajdzie pan osoby, która by temu zaprzeczyła. To jest pewnik, od którego nie można uciec. Żadnej innej przyczyny  w tym wypadku nie można podać

[…] Odłamki w tym wydarzeniu są więc niezaprzeczalnym dowodem na wybuch”.

Ekspert z Australii przekonuje, że oficjalnej  tezie o upadku samolotu w wyniku błędu pilota przeczy także sposób rozpadu kadłuba:

„Kadłub spadał z prędkością 25-30 km/h w kierunku pionowym. Lot ślizgowy niewiele tu zmieni. Przyspieszenia łagodzone są przez efekty sprężyste. Kadłub ma 4 metry średnicy, więc po drodze przygniótłby sporo małych drzewek i dodatkowo upadłby na miękki grunt. Powinien się spłaszczyć. Wzdłuż osi kadłuba mogły powstać zagięcia plastyczne. Tego nie ma”.

Według doktora Szuladzińskiego zapisane  w rejestratorach parametrów lotu  dwa wstrząsy, o których wielokrotnie  mówił doktor Nowaczyk, świadczą właśnie o eksplozji, a nie jak podtrzymują eksperci komisji Millera, o zderzeniach z przeszkodami naziemnymi w postaci drzew:

Mówiąc o przyspieszeniach samolotu, mamy na myśli skutki działania sił aerodynamicznych na całą jego powierzchnię. Zderzenia z drzewami występowały na małych fragmentach wielkiej powierzchni samolotu. Musiałaby towarzyszyć im straszliwa siła. Wstrząsy  to na rejestratorach wskazania przyspieszenia bliskiego 1g. Tak silne zderzenie zewnętrzne zupełnie zniszczyłoby konstrukcję w miejscu uderzenia. To jest wykluczone nawet przez oficjalne raporty”.

Upada zatem jedna z tez przeciwników prac ekspertów ZP, jakoby zarejestrowane silne wstrząsy, widoczne na wykresach mogły być spowodowane uderzeniami w niewielkie i dość wątłe drzewa. Kolejnym dowodem na wybuch jest również niewielki i selektywny pożar, co przy upadku samolotu z blisko 13 tonami paliwa nie byłoby możliwe, gdyż w takim przypadku pożar musiałby być  ogromnych rozmiarów, choćby takich, jakie można zobaczyć na filmach z innych katastrof lotniczych, gdzie jeszcze przez wiele godzin widać palące się i dymiące szczątki. W Smoleńsku z pożarem uporano się w niecały kwadrans, o czym można przeczytać w raporcie MAK.   Tezy doktora Szuladzińskiego, a także pozostałych ekspertów ZP wzmacnia  inny ekspert, główny konstruktor Boeinga, doktor inżynier Wacław Berczyński. W jednym z ostatnich wywiadów powiedział:

 „Profesor Binienda dowiódł, że brzoza nie mogła złamać skrzydła, jak również razem z prof. Nowaczykiem dowiedli, że brzoza niekoniecznie w ogóle zderzyła się z tym skrzydłem. Ja też uważam, że to niemożliwe. Samolot na takiej wysokości, około 6 metrów, niemal zahaczyłby podwoziem o ziemię. Oficjalne dokumenty mówią, że jeszcze uniósł się i zrobił półbeczkę. Raporty MAK i komisji Millera pokazują zdjęcia różnych ściętych drzewek. Ale nikt nie powiedział, że to zrobił ten tupolew. Przecież to było lotnisko wojskowe. Może to zrobił jakiś inny samolot czy helikopter, który podchodził do lądowania. Ja nie widzę dowodu, że to tupolew jest odpowiedzialny za te wszystkie uszkodzenia. Natomiast cała analiza, o ile stopni ten samolot się kiedy obrócił, jest oparta na pomiarach obciętych gałązek. To nie jest dowód techniczny. Jeśli natomiast chodzi o zapisy rejestratorów, to analiza ostatnich sekund jest w obu raportach właściwie pominięta. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na ważny czynnik, który mnie jako projektantowi takich konstrukcji rzuca się w oczy. Otóż mniej więcej jedna trzecia tego skrzydła upadła. Ale ma ono taki kształt, że się zwęża. I ta część, którą stracił, to tylko mniej więcej 10 proc. jego powierzchni. Ale to nie znaczy, że siła nośna zmniejszyła się o 10 procent”.

Czy przy tylu głosach niezależnych ekspertów, którzy, co należy podkreślić,  nie są związani  z żadną  partią w Polsce, nie zależy im ani na uznaniu prezesa PiS, ani innych polskich polityków, gdyż swoje kariery robią poza Polską i tam lokują swoją przyszłość do czego politycy nie są im w żaden sposób potrzebni,  można jeszcze mówić, udając poważnego człowieka, że raport MAK i komisji Millera przedstawia prawdziwy przebieg wydarzeń? Że nie ma żadnych znaków zapytania? Że zbadano wszystko i wyciągnięto właściwe wnioski? Należy też zapytać, którzy eksperci są bardziej wiarygodni: ci, których życie, kariera i pieniądze  zależą od woli obecnie panujących, czy ci, którzy są w pełni wolni i niezależni w swoich badaniach ?

 

http://www.naszdziennik.pl/print.php?dat=20120531&id=po25.txt&typ=po

 

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka