Martynka Martynka
5465
BLOG

SMOLEŃSKIE ZAGADKI: HISTORIA PEWNEJ RADIOSTACJI

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 85

 

 

Prokurator Jim Garrison, który prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa prezydenta Kennedy’ego powiedział, że brak odpowiedniej ochrony i   lekceważenie bezpieczeństwa prezydenta są wystarczającymi dowodami na to, że miał miejsce spisek obejmujący szerokie struktury państwowe. Wydaje się, że możemy te słowa z powodzeniem zastosować w odniesieniu do zagadkowej śmierci Prezydenta Polski. Brak odpowiedniej ochrony, zlekceważenie wszystkich możliwych zasad bezpieczeństwa, złamanie ustawy o lotach VIP-ów,  zlekceważenie przez polskie służby alarmu terrorystycznego z 9 kwietnia, wreszcie brak rekonesansu pod kątem bezpieczeństwa lotniska, na którym miał lądować Prezydent wraz z całym sztabem WP, to tylko kilka przesłanek do tego, aby zgodnie ze słowami Jima Garrisona, uznać, że mieliśmy do czynienia ze spiskiem.

Do tego dochodzą przedziwne wprost zbiegi okoliczności, które jak wiemy dzięki F.D Roosevelt’owi, w polityce nie istnieją.

Co jest takim przedziwnym zbiegiem okoliczności?? Choćby to, że nie ma dokumentacji filmowej, fotograficznej, czy z monitoringu z chwili odlotu polskiej delegacji w dniu 10 kwietnia, stąd też były poważne problemy z ustaleniem dokładnej godziny odlotu (6.50;7.27;7.23;7.21;7.53; ostatecznie ustalono na podstawie zegara na filmie S. Wiśniewskiego), brak dokumentacji fotograficznej z przylotu nad Siewierny, a jedyne urządzenie, które mogło ten fakt udokumentować – nagranie z radaru – uległo zniszczeniu, czy też w ogóle nie zarejestrowało tego wydarzenia, pech, awaria po prostu.

Podczas lotu, jak wiemy z ujawnionych rozmów COP, a także z raportu Millera, był utrudniony, czy wręcz niemożliwy kontakt z pokładem Tupolewa po przekroczeniu granicy białorusko-rosyjskiej. Oficerowie z Okęcia nie mogli  skontaktować się z załogą, by ją poinformować o pogarszających się warunkach pogodowych. Na tym jednak nie koniec niespodzianek związanych z lotem i tragicznych finałem owego lotu.

Każdy, kto zagłębił się w lekturę raportu Millera, doszedł zapewne do strony 51, gdzie możemy przeczytać taką oto informację:

Samolot Tu-154M był wyposażony w następujący sprzęłączności radiowej:

[…]

5)stacjonarną radiostację

awaryjno-ratunkową(zabudowanąna stałe w samolocie)

АRМ-406P;

6) przenośną radiostację awaryjno-ratunkową АRМ-406АС1.

[…]

Uruchomienie radiostacji awaryjno-ratunkowych nie zostało zarejestrowane”.

 

 

Czym są owe radiostacje? Otóż są to urządzenia działające w ramach międzynarodowego systemu satelitarnego ratownictwa lądowego, powietrznego i morskiego COSPAS-SARSAT.

W wypadku awarii lub katastrofy radiostacja , uruchamiana automatycznie (dla samolotów wykorzystywana jest siła grawitacji, dla statków kontakt z wodą), wysyła sygnał do satelity, przekazywany następnie do naziemnych stacji odbiorczych, skąd kierowany jest do centrów kontrolnych, które z kolei zawiadamiają najbliżej położone ośrodki zdolne do dotarcia na miejsce katastrofy i udzielenia niezbędnej pomocy. System umożliwia lokalizację obiektu z dokładnością do 20 km, przy wykorzystaniu starszej aparatury pracującej na częstotliwości 121,5 MHz, oraz z dokładnością do 3 km w wypadku urządzeń pracujących na częstotliwości 406 MHz.

Radiostacje ratunkowe są niezbędnym elementem, mającym istotny wpływ na możliwość przeżycia pasażerów statku powietrznego lub morskiego, który uległ katastrofie, gdyż dzięki sygnałowi wysyłanemu do pobliskich ośrodków możliwa jest błyskawiczna lokalizacja rozbitków i natychmiastowa pomoc medyczna.

Dlaczego w TU 154 M ów system ratunkowy nie zadziałał?? W raporcie Millera możemy przeczytać w przypisie 35 na stronie 51 następującą informację:

Zabudowana radiostacja awaryjno-ratownicza była wyłączona z powodu zakłóceń, jakie wprowadzała do pracy innych urządzeń pokładowych. Decyzję taką podjął Szef Sekcji Techniki Lotniczej 36 splt”.

 

Gdyby nie fakt, że sprawa jest arcypoważna, niejeden z nas wybuchnąłby śmiechem. Dlaczego??

Po pierwsze dlatego, że nie wysyła się ludzi łodzią bez kamizelek ratunkowych, a samolotu z najważniejszymi osobami w państwie, bez sprawnej radiostacji ratunkowej, nawet z Krakowa do Warszawy!! Nie wolno, tego zakazuje logika, o ustawach nie wspomnę.

Po drugie: wysyłając tych ludzi niesprawnym samolotem, z wyłączonym systemem ratunkowym, nie wmawia się post factum, że samolot był sprawny.

Samolot z wyłączonymi radiostacjami był niesprawny, nie miał prawa wylecieć.

Komisja Millera ośmiela się twierdzić na dodatek, że samolot nie tylko był sprawny, ale wyłączenie owej radiostacji nie miało wpływu na akcję ratunkową. Komisja mówi to z pełną powagą, mając świadomość, ze pierwsza karetka przyjechała 17 minut po zaistnieniu zdarzenia!

Chyba, że….

Radiostacja była sprawna?

Tylko dlaczego nie wysłała automatycznego sygnału?

Oto jest zagadka, albo kolejny zbieg okoliczności.

http://www.oaoniikp.ru/prod1.php?id=3

http://portalwiedzy.onet.pl/31246,,,,cospas_sarsat,haslo.html

 

 

 

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka